6.11.2009-27.11.2025 AMI
Nasz kochany Ami odszedł, zostawiając po sobie pustkę, której nie da się wypełnić. Był nie tylko naszym pieskiem, był członkiem rodziny, naszym codziennym uśmiechem, wsparciem i bezwarunkową miłością. Towarzyszył nam w chwilach radości i smutku, zawsze był obok, zawsze z tym samym ciepłem w oczach. Ami był dla nas całym światem, wiernym przyjacielem, który uczył nas czym jest prawdziwe oddanie i miłość. Choć nie ma go obok nas, na zawsze pozostanie w naszych sercach, wspomnieniach. Dziękujemy Ci kochany piesku za każdy wspólny dzień, radość jaką wnosiłeś do naszego życia.
Twoja rodzina, która kocha Cię bez końca
Pragniemy z całego serca podziękować Państwu za okazaną empatię, wsparcie i profesjonalizm w trudnym dla nas czasie po stracie naszego ukochanego Amisia.Dzięki Państwa delikatności, zrozumieniu i pełnemu szacunku podejściu mogliśmy pożegnać naszego pieska w atmosferze spokoju i godności. Państwa troska i ciepłe słowa pomogły nam przejść przez ten bolesny moment z poczuciem, że Ami został potraktowany z miłością i należytą opieką.
Z wdzięcznością
Rodzina Amika
Sam mnie wybrałeś tego dnia w którym Cię ujrzałam.
Otrzymałeś imię Tito.
Z małej białej kuleczki wyrósł mi mądry Przyjaciel.
Nie byłeś tylko psem,ale człąnkiem mojej Rodziny.
Kochałeś mnie tym małym serduszkiem 11 lat.
Twoje oczka co rano, gdy parzyłam kawę uważnie obserwowały przy lodówce i czekały na swoje śniadanko.
Potem spacer,piłki, patyczki były zawszę Twoją frajdą.
Po spacerze dzielnym krokiem maszerowaleś po świerze bułki,by w nagrodę dostać gryza z masłem.
Byłeś bardzo dzielny Titusiu,walczyłeś do końca z chorobą, która i tak Cię pokonała.
Jestem z Ciebie dumna.
I dziękuję, że dałeś mi te chwilę od dnia kiedy się pojawiłeś u Nas w domu.
Mieć takiego Przyjacieka jakim byłeś to zaszczyt.
Póki moje serce bije, Ty będziesz w nim żył.
Dziękuję.
Dnia 23.11.2025 r. Odszedł Mój największy Przyjaciel Tituś.
Serdecznie dziękuję ANIMAL PARK za profesjonalizm i troskę nad moim pupilem.
9 października 2025roku – jeden z najtrudniejszych dni w naszym rodzinnym życiu. Dzień pożegnania z Tobą, ukochany piesku. Pusia, Pusiaczek, Punia…
Żartobliwie nazywaliśmy Ciebie Bestią, by z uśmiechem i przewrotnie podkreślić Twój, typowy dla goldenów retrieverów, łagodny charakter. Zawsze byłaś bardzo towarzyska, Twoje szczekanie kojarzyło nam się tylko z jednym komunikatem – „bądźcie ze mną, nie chcę być sama”. I byliśmy, zarówno gdy swoją urodą zachwycałaś, jak i gdy przyszedł czas starości, osłabienia i niedołęstwa. Mam nadzieję, że nie cierpiałaś zbyt mocno, bo przecież Ci to obiecywaliśmy. Wracają obrazy z Tobą w roli głównej. Podczas pierwszego spotkania bardzo Ci smakowały frędzle u torebki, gdy byłaś w pełni sprawna biegłaś do nas po lesie z niewiarygodną szybkością. Zwiedzałaś z nami bałtyckie plaże, mazurskie jeziora, góry na południu Polski. Wybieraliśmy te restauracje, gdzie czworonożni przyjaciele są mile widziani, te pensjonaty, gdzie mogłaś nam towarzyszyć. Ze wzruszeniem wspominamy ulubione zabawy. Nie zainteresowałaś się nigdy tak bardzo „psimi zabawkami”, jak piłeczkami tenisowymi czy zwykłymi papierowymi torbami. Jak one pięknie się rozrywały!!! Muszę przyznać, że nie zawsze byłaś wzorem posłuszeństwa. Dobrze pamiętamy, jak – mimo zakazów, wynikających z troski o Twoje zdrowie – piłaś morską, słoną wodę, jak udawałaś, że nie słyszysz przywoływania lub się obrażałaś, bo miałaś inne plany niż my. Czasem nie potrafiliśmy Ci ulżyć. Nie wspominamy dobrze nocy sylwestrowych, bo niezmiernie lękałaś się fajerwerków i niewiele pomagało Ci nasze towarzystwo. Za burzą też – mówiąc oględnie – nie przepadałaś. Taki jest ten świat. Teraz go opuściłaś a my tęsknimy… ogromnie! Dziękujemy weterynarzom, którzy się Tobą opiekowali. Dziś najmocniej jesteśmy wdzięczni tym, którzy pomogli z godnością i spokojem Ci odejść. Dziękujemy, że daliście Państwo czas, by spokojnie pożegnać ukochaną Pusię, która była członkiem naszej rodziny przez 15 lat.
3.04.2016-3.10.2025 Tosiunia
Byłaś najukochańsza najcudowniejsza psinka, dałaś nam dużo radości miłości, wdzięczności za dom, bo wcześniej schronisko było nim. Każdy kto poznał Cię stwierdził, że jesteś psim aniołem. Zbyt szybko odeszłaś od nas zostawiając rozerwane na strzępy serce, ale już nie cierpisz. Przegrałaś z choroba, która zabrała Cię. Teraz już nie cierpisz. Jesteś w psim raju, ale jestem pewna, że kiedyś się spotkamy, bo wiem że ty też kochałaś mnie.
żegnaj moja kochana księżniczko
Dziękuję Ci za to, że pokazałaś mi że pieski nie są straszne i złe.
Dziękuję Ci za to, że potrafiłaś się dostosować do każdej sytuacji jaka pojawiała się w naszym życiu np. nowy członek rodziny.
Dziękuję Ci, że mogłam Cię przytulić kiedy tego potrzebowałam.
Dziękuję Ci, że byłaś kiedy inni byli zajęci swoimi sprawami i nie musiałam być sama.
Dziękuję Ci za wszystko. Kocham Cię.
ROCKY – pamiętam
9.05.2013 – 22.09.2025
-
Pamiętam czarną, ruchliwą kuleczkę z czerwoną kokardką na szyi, która podbiega do mnie bez wahania, zaczynając szarpać mój palec ostrymi jak żyletki ząbkami. To Ty mnie wybierasz, a nie ja Ciebie.
-
Pamiętam Twoje ciche skamlenie podczas pierwszej nocy. I jak leżę na kaflach w kuchni obok posłania i głaszczę Cię delikatnie opowiadając Ci psie bajki. Zasypiamy tak razem.
-
Pamiętam Twoje przerażone oczy, gdy siedzisz uwięziony na otoczonym wodą posłaniu, a z przegryzionego wężyka dostarczającego wodę do lodówki wielki strumień leje się na podłogę w kuchni. Skutki powodzi usuwam do rana.
-
Pamiętam te Twoje nieproporcjonalnie długie łapy, wielkie jak radary uszy i brązowe oczy, w których zawsze tańczy iskierka gotowości do jakiejś nowej psoty.
-
Pamiętam jak psi trener A. mówi mi „Wyrośnie z tego. Przestanie ciągnąć jak skończy 2 lata.” Ty tak naprawdę nigdy nie dorośniesz. Po prostu posiwiejesz i postarzejesz się z tą samą szaloną psią duszą w środku.
-
Pamiętam Twoją absolutną, niepohamowaną radość z pierwszego śniegu. To łapanie spadających płatków w locie, tarzanie się w bieli. Tak już będzie każdej zimy – dla Ciebie pierwszy śnieg zawsze będzie pierwszy. Aż do końca.
-
Pamiętam tę królewską pogardę, z jaką odwracasz łeb, gdy usiłuję Cię namówić na marchewkę lub jabłko.
-
Pamiętam jak z chaosu domowych dźwięków potrafisz wyłowić ten jeden święty szelest – odgłos otwieranego opakowania z żółtym serem. Oznacza on niemą, ale wykonywaną bezbłędnie komendę: „staw się przy lodówce”.
-
Pamiętam, że zapachy stają się Twoją największą pasją, Twoim prywatnym psim Netflixem. Czytasz z nich obrazy i historie innych psów. Nad niektórymi „zawisasz” na długie minuty, testując cierpliwość osoby na drugim końcu smyczy.
-
Pamiętam, że kochasz wodę – każdą kałużę musisz przebiec trzy razy, ale najlepsza zabawa to na spacerze zmylić moją uwagę i wskoczyć do rowu z zastałą, zieloną wodą. Płukanie i wycieranie Cię w domu słabo pomaga – jeszcze dzień, dwa bije od Ciebie wyraźny zapach szuwaru.
-
Pamiętam nasze wspólne oglądanie meczów Barcy – obaj komfortowo mościmy się na białej, skórzanej kanapie w salonie. Te mecze są wyjątkiem od zasady: „zero psa na kanapie”. Ty to doskonale wiesz i – gdy tylko włączam telewizor – czekasz, merdając ogonem – jakbyś miał terminarz La Liga w głowie.
-
Pamiętam jak przez sen biegniesz i warczysz. Kładę dłoń na Twoim boku i czuję wibracje Twoich psich snów, aż w końcu mój dotyk Cię uspokaja.
-
Pamiętam jak rozwiązujesz psią zabawkę-łamigłówkę bijąc rekord świata w znalezieniu kawałków żółtego sera w jej wszystkich zakamarkach.
-
Pamiętam jak leżysz pod stołem podczas rodzinnych posiłków do czasu aż ja odłożę sztućce. Wtedy wyrastasz jak spod ziemi obok mnie, zwarty i gotowy na najważniejszy punkt Twojego dnia – na nasz spacer.
-
Pamiętam Twój gorący nos przy moim policzku i Twój głęboki kaszel, gdy weterynarz próbuje mnie uspokoić słowami: „Panie Piotrze, psy nie chorują na Covid”. Ale my obaj wiemy swoje – dwa dni leżałeś pod moim łóżkiem, gdy cierpiałem w covidovej malignie. Mnie puściło jak ręką odjął, a Ty zachorowałeś…
-
Pamiętam jak siedzimy przy ognisku pod niebem tak gęstym od gwiazd, że aż zapiera dech. Opowiadam Ci o Wielkim Wozie szeptem, a Ty słuchasz z łbem w moich dłoniach, jakbyś rozumiał każdą tajemnicę wszechświata.
-
Pamiętam Twoje przerażenie, gdy przytrzaskuje Cię brama wjazdowa i nie możesz uwolnić łba. Zaczynasz się dusić, charczeć, M. krzyczy przeraźliwie, ja wybiegam z domu jak oparzony i – korzystając z jakiejś supermocy Puziana – odchylam ciężką, stalową bramę i uwalniam Cię.
-
Pamiętam jak z dnia na dzień przestajesz biegać, nawet gdy na horyzoncie pojawi się kot. Wyraźnie więcej odpoczywasz. Zaczynasz lekko kuleć na tylne łapy.
-
Pamiętam Cię na rehabilitacji w ciemnych pływackich okularach. Laser to jest Twoje ulubione zajęcie. Bieżnia wodna – mimo Twojej oczywistej miłości do wszelakiej wody – to prawdziwa kara. Twoja zrezygnowana postawa bawi nawet terapeutę.
-
Pamiętam to ostatnie lato bez planów, bez wyjazdów. Po prostu my. W domu, w ogródku na wsi. Najpiękniejsze lato…
-
Pamiętam jak tej ostatniej, wrześniowej nocy leżę na karimacie obok Twojego posłania. Głaszczę Cię, coś Ci opowiadam i przytulam mocno, gdy wstrząsają Tobą spazmy bólu. Przypomina mi się ta nasza pierwsza noc, gdy też potrzebowałeś mojej bliskości, żeby zasnąć.
Epilog
Rankiem 1 października mijam kalendarz ścienny – to świąteczny prezent od dziewczyn. Na każdy miesiąc mam inne Twoje zdjęcie. Patrzę na wrześniowe zdjęcie z rozczuleniem: mój piesek z siwą mordą leży w swoim kojo i jakoś tak nostalgicznie patrzy w dal. Przewracam kartkę w kalendarzu i uśmiecham się mimowolnie: na październikowym zdjęciu jesteś znów młody, wesoły i gotów do biegu. I wiem, że nie odszedłeś. Po prostu – jak zawsze – biegniesz przodem…
Piotr Kaczmarek
Maja 29.04.2013r.- 02.07.2025r.
Przez 12 lat byłaś naszym największym skarbem. Naszą małą ,sprytną i rezolutną przyjaciółką Mają. Zostawiłaś w naszych sercach głęboką ranę , bo odeszłaś. Od pierwszych chwil kiedy pojawiłaś się w naszym życiu bardzo kochałyśmy Cię i zawsze będziemy Cię kochać. W swoim maleńkim serduszku mieściłaś dla wszystkich ogrom miłości. Byłaś ślicznym i bardzo mądrym pieskiem. Każdy kto Cię poznał darzył Cię uczuciem. Nasza przyjaciółka i członek rodziny. Kiedy przyszła choroba z pokorą znosiłaś ból i cierpienie. Nigdy nie zapomnimy o Tobie. Tęsknimy i tęsknić będziemy zawsze. Pamięć jest wiecznie żywa!. Kochamy Cię. Na zawsze w naszych sercach. Nigdy nie zapomnimy Twojej czułości i Twych oczu , które patrzyły na nas z miłością. Kochana Majeczko ❤️🖤
Katarzyna i Grażyna Leśniak
30.09 tą date zapamiętam do konca zycia. W ten cholerny deszczowy wtorek odeszła moja moja 12 letnia kotka Alicja. Najgorszy dzień w moim 47 letnim życiu.
FURIKA Platinum 💔💧💔 25.07.2015 – 01.10.2025 [*]
Furiniu, mój niedźwiadku… pomóż mi proszę, bo nie wiem jak mam na nowo poskładać swoje życie, gdy Ciebie już w nim nie ma 😓 Moja najdzielniejsza Wojowniczka. Pomimo braku sił i gorszych dni w bólu, zawsze starała się być przy mnie. Walczyła od dawna z nowotworem kości i wymknęła się wszelkim statystykom, bo nikt nie dawał nam szans, że będziemy razem tyle czasu. Już trzy razy się z Nią żegnałam, ale walczyła dzielnie i udało nam się wyrwać z objęć kostuchy. Jednak wiedziałam, że w końcu nadejdzie ten dzień, gdy będę musiała pozwolić jej odejść. To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu i największy koszmar, bo walczyła do końca i serce nie chciało się poddać. Ten widok będzie mnie prześladował do końca moich dni. Razem od narodzin aż do ostatniego oddechu… 💔
I met Pirate when he was ten months old, in an animal shelter in Kyiv. From the moment I saw him, I knew he was meant to be part of my family. He came home with me and became more than just a cat — he became my friend, my companion, my quiet guardian. Pirat lived a long, full life in our home. He was there with me, with my mother and my grandmother, who have both since passed away. He connected the generations of our family. He was calm, wise, and always seemed to understand more than words could say. We shared so many moments together. We went for walks with his leash, like two explorers discovering the world side by side. At night, he often slept on my head, as if to keep me safe while I dreamed. When the war came, we hid together in the bomb shelter. Later, we fled to Poland side by side. In the hardest times, we supported each other — he comforted me with his presence, and I spoke to him as if he were another soul who understood. In truth, he did. Pirate was not just a pet; he was a wise and thoughtful being. He seemed to sense my moods, always there in silence or in purring warmth. We grew older together. On September 19, 2025, at the age of sixteen and a half, my dearest friend passed away. A sudden heart attack, a blood clot — we fought for his life for two long days in intensive care, but we could not win. Saying goodbye was the hardest thing I have ever done. I planted an amber-colored barberry bush in the spot in the garden where he loved to sleep. It grows now as a living memory of him, glowing with the same warm, gentle spirit he had. Even now, I sometimes find his fur in the house — small, tender reminders that love doesn’t disappear. I will never stop loving you, my friend. You were my Pirate — my brave, gentle companion through storms and peace alike.









